Czy poezja cokolwiek objaśnia, czyli: Nie ucinajcie języka poecie! Recenzja „Toposu” 6/157/2017

Czy poezja cokolwiek objaśnia, czyli: Nie ucinajcie języka poecie!

Zbigniew Radosław Szymański

Lecz które dzieło ludzkie samo siebie objaśnia? – pyta poeta Jan Polkowski w swym wiodącym tomie wierszy Elegie z Tymowskich Gór (s.135), nie dając nam jasnej, jednoznacznej odpowiedzi. Bo Polkowski to mistrz metafor konstruowanych na pojęciach przeciwstawnych, zaprzeczających sobie nawzajem, wprowadzających mniej dociekliwego czytelnika w poznawczą rozpacz, a tym, którzy w poezji nie szukają łatwego ukojenia – dając poczucie współtworzenia ukrytych w wersach sensów. Bez wnikliwego krytyka, czujnego i czułego, pełnego nieodzownej dla wszelkiej sztuki empatii interpretatora, droga przez poezję Polkowskiego może prowadzić na manowce. Pół biedy, jeśli to „cudne manowce”, gorzej, jeśli na manowce ontologicznej bezradności.

W najnowszym (6/2017) numerze Toposu, trudne, niezwykle erudycyjne omówienia poezji tego chimerycznego, pełnego wahań autora, który ma za sobą prawie dwudziestoletni okres poetyckiego milczenia, znajdziemy w esejach  Doroty Heck Poezja empatycznego doświadczenia oraz  Pauliny Subocz Dwa napięcia pomiędzy przelotami gęsi. Jeżeli o poezji pisać warto – a sądzę, że warto – to z pewnością trzeba to robić właśnie tak, jak czynią to toposowi eseiści, uważając jednak, by interpretacje myśli poety same w sobie nie stały się sztuką, usuwając w cień poetę i jego dzieło lub, co gorsza, czyniąc z wierszy podkolorowane monidło.

A że takie niebezpieczeństwo istnieje możemy przekonać się w tymże samym Toposie, czytając napisane przez Annę Trykszę omówienie pracy Marzeny Woźniak-Łabieniec Jarosław Marek Rymkiewicz. Metafizyka. Praca ta stanowi drugą pozycję z projektu Egzystencja i Literatura, serii Uniwersytetu Łódzkiego, objętej patronatem Toposu. Na stronie Wydawnictwa Uniwersytetu Łódzkiego czytamy, że ta seria Poświęcona jest wybitnym polskim pisarzom – ich twórczości ujmowanej przez nich samych i interpretowanej przez krytyków jako projekt egzystencjalny, jako próba ustanowienia i zapisania siebie oraz swojego sposobu odczytywania sensów rzeczywistości, indywidualnego oglądu różnych jej sfer:społecznej, politycznej, etycznej, kulturowej, metafizycznej (wytłuszczenia ZRS), które to założenia Anna Tryksza ocenia tak: Takie problematyzowanie zakłada, nietypowe dziś i mało popularne, ujęcie monograficzne z wyraźnym – aktualnie bardzo modnym metodologicznym rysem, wytworzonym przez efektowne łączenie twórczości z biografią i światopoglądem artysty. Nieco dalej czytam wniosek autorki omówienia owej monografii: Z monografii Woźniak-Łabieniec można nawet wysnuć jeszcze inny, dalej idący wniosek – to zależność dwukierunkowa: egzystencja formuje literaturę, ale i literatura kształtuje życie, a ogniwem łączącym jest zawsze osoba artysty – to jak to się ma do pominięcia w monografii, całkiem sporej w dorobku  Rymkiewicza, wręcz wskazującej (liczne wypowiedzi autora) na ważność dla niego i dla potencjalnych czytelników, tematyki szeroko rozumianej metafizyki polskiej wolności? Tematyki  zahaczającej o nasz narodowy mesjanizm. To tak, jakby omawiając twórczość Mickiewicza, pominąć kontrowersyjne często – i dzisiaj, po latach, uznawane za chybione – podbudowane ówczesna polityką, dzieła.

Wybieranie z twórczości poety tego, co pasuje do wymyślonej przez interpretatora teorii, z pominięciem wszystkiego, co sam autor uważa za ważne, to nie monografia, ale zaledwie jakaś ułamkografia. Pracę Woźniak-Łabieniec znam tylko z toposowego omówienia, ale jako ułamkowa, niekoniecznie jest prawdziwa, bo pół prawdy, to w tischnerowskiej klasyfikacji „g… prawda”. To swoista „brzytwa Ockhama”, czyli dążenie w wyjaśnianiu zjawisk do maksymalnej prostoty. W tym wypadku prostoty pozornej, bo autorka, unikając ważnej w twórczości Rymkiewicza i w jego biografii tematyki, niewygodnej dla literackich salonów, sama wikła się w polityczne rozgrywki. Czy tak wykastrowany poeta jest rzeczywiście tym Rymkiewiczem, autorem Rozmów polsko-polskich latem 1983 roku, jakiego znają czytelnicy i jakiego on sam ogląda codziennie w lustrze?

Co innego przyjęta przez autorkę ułamkografii metodologia, a co innego omówienie jej wysiłków autorstwa Anny Trykszy, która wielokrotnie pozwala sobie na ocenianie tego, czego w pracy Łabieniec nie było, gołosłownie deklarując: Stąd też i skupienie się na twórczości literackiej, głównie poezji, z pominięciem aktualnych ekstrawaganckich wystąpień okolicznościowo-politycznych…. A od kiedy to autorowi nie wolno wypowiadać się w ważnych dla niego i społeczeństwa sprawach? Zresztą jego wystąpienia są spójne z pełną zaangażowania w ważne narodowe sprawy tematyką wielu utworów, tak poetyckich jak i prozatorskich. Czy wyjście poza literackie getto, poza salonowy magiel dezawuuje twórczość poety? Ta książka staje po stronie dobrej poezji kontrowersyjnego twórcy pisze Anna Tryksza, a ja pytam, jaką metodę klasyfikowania poezji jako „dobrej” przyjmuje autorka? Odcięcie artysty od spraw codziennych, spraw, którymi żyje naród, czytelnicy, i kierowanie jego uwagi, wręcz zmuszanie, do określonej jedynie słusznej tematyki przerabialiśmy przez kilkadziesiąt lat PRL.

Odcięcie w monografii wierszy smoleńskich oraz panegiryków poświęconych Jarosławowi Kaczyńskiemujest kastracją biografii i twórczości Rymkiewicza, tworzeniem laurki na potrzeby literackiego magla. Problematyka metafizyczna i egzystencjalna to nie tylko pięknoduchostwo i bujanie w obłokach, ale też szukanie swoich korzeni i swojego miejsca w niełatwej współczesności. W pełni zgadzam się z tym, co pisze w zakończeniu Woźniak-Łabieniec, a co cytuje autorka omówienia: Metafizyka porzucona przez filozofów znajduje schronienie w poezji. Wiersz staje się miejscem, gdzie można powtórzyć zamierzchły spór o uniwersalia, odnosząc go do rzeczywistości poetyckiej, by podkreślić rolę słowa jako narzędzia gry ze światem i gry z innymi tekstami, by dojść do przekonania, że prawdziwy byt ma miejsce tylko w języku i poprzez język, który pozwala postawić najważniejsze dla człowieka pytania.

Czy przez ucinanie tego języka poecie, J.M. Rymkiewiczowi, te najważniejsze pytania mogą doczekać się odpowiedzi i czy „rzeczywistość poetycka” różni się od tej realnej, której, chcąc  nie chcąc, codziennie doświadczamy? Może taka świadomość literaturoznawcy jest przyczyną, że poezja zepchnięta została do kruchty naukowych roztrząsań profesorskiego biadolenia? Ta poezja, z którą kiedyś (nie tak dawno) szło się na barykady? Paniom: Woźniak-Łąbieniec oraz Annie Tryksza polecam cytat z omówionej przez Wiesława Setlaka na łamach Toposu pracy Pawła Rojka, Liturgia dziejów. Jan Paweł II i polski mesjanizm: Trudno nie czuć pewnej satysfakcji, że wbrew zabiegom grabarzy polskiej duszy znaczna część Polaków myśli i czuje w tradycyjnych polskich kategoriach. Jest to o tyle ważne, że mesjanizm rozumiany jako program przemiany rzeczywistości stanowi[…]jeden z fundamentalnych elementów polskiej kultury.

Jak już wspomniałem, nie czytałem pracy prof. Woźniak-Łabiebniec, ale znam ją z omówienia Anny Trykszy. Omówienia bardzo złego, o czym zapewne wie dobrze sama autorka tego elaboratu, bo jak inaczej rozumieć nieustanne podkreślanie „ekstrawaganckich” (jej zdaniem) poglądów Rymkiewicza, wartościowanie in minus jego poezji osadzonej w polsko-polskich sprawach, nazywanie szerokiego spojrzenia na polską historię „wierszami posmoleńskimi”, i tłumaczenie monografii z białych, wykreślonych ręką maglowego cenzora, plam? Na złodzieju czapka gore, a w dłoni cenzorów wielkiego polskiego poety gore pióro. Autor Elegii z Tymowskich Gór doczekał się na szczęście bardziej dociekliwych i wolnych od uprzedzeń interpretatorów swojej poezji, chociaż wciąż próbuje się marginalizować jego tomik wierszy Głosy.

Na pytanie poety Które dzieło ludzkie samo siebie objaśnia? z całą pewnością chciałbym odpowiedzieć, że poezja. Jednak, gdy czytam wiersze Tadeusza Dąbrowskiego, tego przewrotnego sceptyka, ironicznego cynika, czy też może cynicznego ironisty, a może tylko bardziej od innych doświadczonego tragizmem istnienia poety, zaczynam mieć wątpliwości. Szczęściem dla mnie, esej Dariusza Szczukowskiego To coś poezji. O twórczości Tadeusza Dąbrowskiego, nieco te wątpliwości rozwiewa. No i sam poeta, gdy zapewnia: Będę się miotał w błędnym kole poezji,/przekładając bezsens na nieczytelny sens./Wskrzeszając nieczynne słowa./Odczyniając nakazy. Dobrze, że są jeszcze poeci, którzy nic sobie nie robią z nakazów i zakazów cerberów literackiej poprawności.

W kolejnym odcinku zapisków Wojciecha Kassa Notes znajduję taką smakowitą myśl: Wszędobylskie gadulstwo i wirtualizacja życia społecznego oraz człowieka prywatnego, czyż nie są formami totalitaryzmu? A czy poezja, która miała zbawiać świat, być jego prawodawcą, ta poezja wcielająca się w rozmaite role społeczne – służebne i władcze – nie miała zapędów totalitarnych? Odpowiedź, panie Wojciechu, może być tylko jedna: miała, ale czy wyobraża pan sobie wolność absolutną, bez jakichkolwiek uzależnień? Wiem, dla niektórych wystarczą rozmaite używki i dopalacze, ale czy nie zdrowiej, jeżeli tym satrapą zniewalającym ludzkość zostanie poezja?

Słusznie cykl swoich interpretacji twórczości poetów prof. Zofia Zarębianka zatytułowała Teologia Poetów. Teologia to dzisiaj nauka bardzo szeroko korzystająca ze zdobyczy innych dyscyplin naukowych, więc można mieć pewność, że omówienie dokonane w najnowszym Toposie przez panią profesor Przyroda, Człowiek, Śmierć, Bóg w Twórczości Poetyckiej Józefa Barana, na siedemdziesięciolecie tego krakowskiego poety, będzie najlepszym prezentem, nobilitującym autora, który jak nikt potrafi oswajać lęki niewymuszonym humorem: Śmierć mi w oczy zajrzała// i ja jej też//wytrzymałem spojrzenie//więc śmierć w śmiech.

Skoro, jak pisze poeta Nie potrafimy się odczepić//od pytań ostatecznych//Niewidzialny staje się//jedyną widzialną rzeczywistością i odpowiedzią(…), to nic dziwnego, że Topos coraz częściej zamieszcza wypowiedzi osób, dla których sprawy wiary, sprawy ludzkiej duchowości, są ważne, bez których nie wyobrażają sobie prawdziwej literatury i życia. Z prof. (nomen omen) Wiarą Małdzijewą, katoliczką pochodzącą z kraju prawosławnego, rozmawia Joanna Łagan. Z wielce ciekawej rozmowy Wiara jest drogą, na której człowiek nie idzie sam przybliżającej nam katolikom prawosławny obrządek i jego filozofię, pozwolę sobie wypisać jedną myśl. Kiedy Bóg pomieszał ludziom języki, wynik był taki, że przestali umieć razem budować – w domyśle współdziałać. Trwa żmudne odbudowywanie wspólnych sensów, i poezja, jak mało która religia, jest chyba do tego uprawniona.

Religia to jest metaphysica pauperum, metafizyka dla tłumu – deklaruje w rozmowie z JoannąBielską-Krawczyk dr hab. Radosław Sioma, historyk literatury i badacz twórczości Herberta, by po serii pytań dociekliwej rozmówczyni dojść do konkluzji. Jeżeli religia otwierałaby mnie na drugiego człowieka, na tajemnicę świata, na inność, obcość, to ja jestem za. A czemu, pytam, nie spełnia tego zadania poezja? Czy nie czas, by twórcy zadali sobie takie pytanie i zastanowili się, czy nie byłaby to właściwa droga do ponownego zapełnienia słuchaczami spotkań poetyckich, tak jak ma to miejsce jeszcze w niektórych krajach, niekoniecznie katolickich, takich jak np. Iran.

W najnowszym Toposie prezentowane są obrazy oraz wiersze, które stały się tych obrazów zaczynem, obrazy będące pokłosiem konkursu „Wiersz plus Obraz”. Rzadko zdarza się, by to dzieła plastyków powstawały pod wpływem słowa, zazwyczaj jest odwrotnie, więc studiowanie tych wzajemnych zależności z pewnością sprawi czytelnikowi niemałą satysfakcję, a powstałe „pod wpływem” obrazy, pięknie przyozdobiły dwumiesięcznik.

Jak zwykle znajdziemy za te skromniutkie 15 złotych złoto prawdziwe, dla którego wielu kupuje pismochwaląc się później bogatą biblioteczką toposowych tomików. Dwa najnowsze tomiki to zbiór wierszy Karola Samsela Z domami ludzi, który zakończył tomik cytatem z Conrada: Trzeba do końca wlec za sobą tę kulę swojej indywidualności. Samsel to poeta młody, więc wiele wskazuje na to, że tę kulę wlec będzie jeszcze długo. Pytanie, czy to rzeczywiście kula, czy tylko tania wydmuszka z papier-mâché. Dla autora, tania i lekka, za to dla czytelnika z pewnością zmierzenie się z nią będzie syzyfowym trudem. No, może przesadziłem z tym „syzyfowym”, ale trudu nie cofam, co zresztą w wypadku poezji jest komplementem.

Drugi tomik to zbiór wierszy Barbary Gruszki-Zych Tacy kruchutcy, która Szara jak wróbel (tytuł tomu z 2012 r.), a mimo to zauważona przez nieodżałowanego krytyka, Tomasza Burka (uznał jej książkę, tę z 2012 r., za jedną z 10 najlepszych, jakie się ukazały po 1989 roku). Tacy kruchutcy, zbiór najnowszy, to tomik, który nam o naszej znikomości przypomina w wierszach skierowanych do bliskich sercu autorki zmarłych. Jeżeli nawet smutek jest dominującym molowym akordem tych strof, to są to zawsze akordy czyste, delikatnie, subtelne, kojące ból istnienia i przemijania słowem, które:

wchodzi przez zamknięte drzwi

i śpiewa w człowieku

jak pijak o północy

A jak śpiewa pijak o północy, przekona się każdy upojony kwaterką toposowego eliksiru, który gorąco polecam racząc się nim od pewnego czasu (a nie wszystkie ingrediencje zdołałem rozpoznać i opisać) i zapewniając o nietuzinkowych doznaniach po zażyciu.

Topos (6/2017)

Za: Gazeta Świętojańska online